Archiwum kwiecień 2005


kwi 07 2005 Bez tytułu
Komentarze: 19

Pan w Bialej Szacie ruszyl juz w droge  
W sobotni wieczor pozegnal tlum  
Szedl w strone zrodla,czujac na twarzy  
Powiew halnego i jego szum  

Po drodze mijal cichych,klaszczacych  
W oknach rozniecal plomienie swiec  
Kirem ozdabial sztandary placzace  
Mlodych jednoczyl w rytm bicia serc  

I szedl powoli w niemalym trudzie  
Dlonia zas kreslil zbawienia znak  
Jedni mowili o jakims cudzie  
Inni,ze już nadziei brak  

Szedl szlakiem w góry,wsparty na krzyzu,  
W ostatniej drodze byl calkiem sam  
Na szczycie z kluczem Piotrowym w dloniach  
Wital Go usmiechniety,Niebieski Starszy Pan  

Jak ojciec syna wzial Go w ramiona  
I razem przeszli przez Niebios prog  
Jestem zmęczony,ale juz w domu  
Tak Synu-szepnal Mu Ojciec,Bog.  

Gdy Go miniemy na sciezce zycia  
Bo nie po drodze bedzie z Nim isc  
Krzyz nas przygniecie,smutek i lzy  
To spojrzmy w to okienko male  
Przy Franciszkanskiej,w Krakowie,trzy  

Poczujesz ulge,zes nie jest sam  
Bedzie tam czekal,dloń ci podając  
W bialej sutannie,z jasnym obliczem  
Ojciec,Dobry Starszy Pan.

karmelus : :